Forum www.tworzymy.fora.pl Strona Główna
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy :: Galerie  :: Profil :: Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości :: Zaloguj  :: Rejestracja


Nad bezimiennym jeziorem

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.tworzymy.fora.pl Strona Główna -> Proza / Miniaturki
Autor Wiadomość
Solniczka
Nowy



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:13, 18 Maj 2009 Temat postu: Nad bezimiennym jeziorem

Pierwszy tekst, jaki kiedykolwiek napisałam. Czyli jakiś miesiąc temu, pod wpływem snu, z którego jest środek opowieści. Resztę obmyśliłam później.
Pewnie błędów jest sporo, za wszystkie poprawki z góry dziękuję.




Zegar w przedpokoju wybił godzinę dziesiątą. Amelia cicho podeszła do drzwi i nasłuchiwała, czy aby na pewno jej rodzice już zasnęli. Po minucie, kiedy upewniła się, że nic jej nie grozi z ich strony, na paluszkach podeszła do wielkiego okna. Delikatnie je otworzyła i zeskoczyła na krzaki pod parapetem. Kurczę! Trafiła na jakiś kamień, a jej klapki nie należały do tych z najtwardszą podeszwą. Otrzepała się z ziemi i liści porzeczki, po czym powoli szła w stronę jeziora.
Jedyną zaletą mieszkania na Mazurach było właśnie to - piękne, błyszczące i czyste jeziora. Amelia kochała szczególnie to jedno - oddalone od jej domu o niecałe pół kilometra. Pieszo droga zajmowała jej cztery minuty, ale w nocy czas trochę się wydłużał. Bezimienne jezioro jak zwykle błyszczało i odbijało księżyc w pełni. Dziewczyna usiadła na kamieniu niedaleko brzegu i znów rozmyślała. Zaledwie tydzień temu straciła ukochanego w tragicznym wypadku - kierowca ciężarówki stracił panowanie nad kierownicą i przygniótł rowerzystę, chłopaka Amelii. Dziewczyna była wtedy w Wilnie, oglądała obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, kiedy zadzwonił do niej telefon.
- Cześć - usłyszała głos swojej siostry Hani - musicie szybko wracać, wydarzyło się coś strasznego.
Na pogrzebie było całe liceum i ludzie z okolicznych wsi. Kacper był lubiany przez wszystkich okolicznych staruszków - pomagał im robić zakupy, kosić trawniki oraz ochotniczo pracował w pobliskim domu spokojnej starości. Nikt nie mógł uwierzyć, że to właśnie na jego pogrzebie będą wkrótce płakać. Najbardziej zrozpaczona była Amelia - dopiero co się zeszli, a on tak tragicznie odszedł.
Ich walka "o siebie" trwała bardzo długo. Nie mogli złapać wspólnego języka. Ich rozmowy ograniczały się do krótkiego cześć i co słychać?/jak tam?. Dopiero niedawno coś drgnęło. Już cieszyli się, że nie mają przed sobą żadnych barier, ale...
Los chciał inaczej.


***


Nad tym jeziorem potrafili siedzieć całą noc i poranek. Teraz Amelia siedzi tu sama i rozmyśla, jaka to mogła czekać ich przyszłość. Spojrzała na zegarek - jest piętnaście po pierwszej. Odwróciła się w stronę księżyca i westchnęła. Gdyby on umiał mówić... Chciała się pocieszyć, usłyszeć: To tylko sen, zaraz wszystko się skończy, przytulić się do niego, popłakać na jego ramieniu... Łza popłynęła z jej oka i kapnęła na jej prawą dłoń. Tam, gdzie powinna kiedyś znaleźć się obrączka. Zamknęła oczy na dłuższą chwilę i ponownie spojrzała na księżyc. Jednak tym razem coś było nie tak.
Czarna kropka na tarczy satelity powoli się zwiększała, aż zaczęła przybierać kształt człowieka. Amelia przyglądała się temu niecodziennemu zjawisku z coraz większym strachem w oczach. Wreszcie postać była na tyle blisko, że teoretycznie dziewczyna powinna była zobaczyć twarz nieznajomego. Zamiast tego widziała jakby czarnoksiężnika, z potężnym płaszczem, który falował na wszystkie strony, mimo że nie było wiatru. Widziała też, że postać ma na sobie kaptur. Chciała poprosić nieznajomego, aby pokazał twarz, ale nie zdobyła się na taką odwagę. Po chwili tajemniczy ktoś przestał lecieć, ale wylądował na brzegu jeziora. Czekali w milczeniu - ona stała się blada ze strachu, on chciał, aby to ona zaczęła konwersacje, zapytała o jego tożsamość. Nie doczekawszy się odpowiedzi, zdjął kaptur.
Oczom Amelii ukazała się twarz tak piękna, jakby anioł ją wyrzeźbił, tak delikatna, jak gdyby za dotknięciem magicznego pędzla, wreszcie tak spokojna, jak niebo nocą. Na jego czole znajdowały się lekko zarysowane kontury księżycowego rogala, a brązowe włosy miał długie do łopatek, spięte czymś w rodzaju spinki. Nie widziała zbyt dobrze jego oczu, jednak podejrzewała że są koloru orzecha włoskiego. Dziewczyna próbowała określić wiek jegomościa - na próżno, bowiem jego piękno wskazywałoby na jej równolatka, jednak dostojność jego rysów ukazywała mężczyznę trzydziestopięcioletniego. Gdy tak studiowała jego twarz, nieznajomy zdjął płaszcz, pod którym miał ciemną marynarkę, sięgającą mu do kostek. Podszedł do wciąż niepewnie wyglądającej dziewczyny i objął jej policzek. Jego ręce okazały się być dosyć ciepłe, mimo iż noc była jedną z zimniejszych, a jego płaszcz wydawał się być cienki. Amelia wciąż zastanawiała się, skąd on się wziął i jakim sposobem przeleciał po prostu nad jeziorem, tu, do niej!
Jakby w odpowiedzi na jej zarzuty, nieznajomy usiadł obok niej, mówiąc ciepłym i lekko mruczącym głosem:
- Zapewne zastanawiasz się, kim jestem, co tu robię i czemu tak śmiało do ciebie podchodzę?
- Owszem - szepnęła Amelia.
- Nazywam się Caspar. Od lat obserwuję Ziemię i jej mieszkańców. Możesz mi nie wierzyć, ale z Księżyca wszystko świetnie widzę. - tu mrugnął do niej i spojrzał w stronę białej tarczy - Czasem mam chęć do was zajrzeć. Wy, Ludzie, jesteście wspaniałymi stworzeniami, jednak ciężko jest wam się pogodzić z biegiem losu. Śmierć, choroba, przeprowadzki, nowa praca - nie lubicie zmian. A ewolucja to część życia Wszechświata, bez której nic nie może istnieć. Od kiedy tylko pamiętam, każdy człowiek chciałby zatrzymać wspaniałe chwile na dłużej, o ile nie na zawsze. Ciężko jest mi to zrozumieć, bo ja już z moim istnieniem się pogodziłem, chociaż - spochmurniał - ja nie mogę umrzeć, a chciałbym zobaczyć ten alternatywny świat.
Amelia zastanawiała się przez chwilę nad jego słowami. Po minucie spytała:
- Więc kim jesteś? Skąd jesteś?
- Mieszkam na Księżycu - odpowiedział z dumą - a raczej w jego wnętrzu. Widzisz ten kształt na moim czole? To powinno ci odpowiedzieć na twoje drugie pytanie. Z pierwszym będzie trochę trudniej.
- Spróbuj - zachęciła go.
- Nie jestem czymś w rodzaju człowieka. Nigdy się nie urodziłem ani też nie mogę umrzeć. Mam wzrok tak dobry, że potrafię obserwować mieszkańców tej planety, za to mój słuch jest dość słaby. Posiadam też trzeci zmysł: dotyk, oraz czwarty, coś, czego wy nie macie. Nazwałbym to uczuciomierzem - w tym momencie zachichotał - wykrywam, jakimi uczuciami aktualnie 'zajęta' jest dana osoba. Jestem - jakby to powiedzieć - księciem Księżyca, chociaż ten tytuł nie znaczy tego, co u waszych monarchii. Chyba istnieję tylko po to, by czasem pocieszać zmartwione dusze tutaj, na Ziemi. Sam jednak nie chce tu zamieszkać - trochę tu duszno.
Nastała cisza, a Caspar przytulił Amelię, która była wciąż lekko wystraszona.


***


- Wiesz, co przeżywam przez ostatni tydzień?
- Mogę tylko podejrzewać. Jeśli dobrze odczytuję, odeszła bliska ci osoba, tak?
Zaczynało lekko świtać, jednak wciąż to Księżyc wygrywał walkę o intensywniejsze światło niż daje Słońce.
Dziewczyna chwilę się zastanowiła, po czym szepnęła:
- Tak, mój chłopak.
Caspar pomyślał przez moment, po czym spytał:
- Wierzysz w życie po śmierci?
- Nie bardzo. Mój ojciec mówi, że to bujdy wymyślone przez kościół, żeby zarabiać pieniądze. A ja też zaczynam w to wierzyć, patrząc na to, co wyprawiają księża.
- Nigdy się nie przyglądałem życiu kościoła. Byłem kilka razy obok umierających. Zazwyczaj myśleli oni jedno: Niech już serce przestanie bić! Jeszcze chwilę przed śmiercią zaczynają widzieć to tajemnicze światło, które ciągnie ich do siebie. Wtedy towarzyszy im tylko jedno uczucie: Szczęście. Może twój chłopak czuł to samo?
O tym nie pomyślała. A co, jeśli właśnie teraz Kacper patrzy na nią i smuci się, bo ona cały czas go rozpamiętuje? Może to ten moment, by otrząsnąć się z żalu?
- Po to tu przychodzisz? Żeby uświadamiać ludzi?
- Myślę, że takie jest moje zadanie. I chyba dobrze je wykonałem, prawda? - Uśmiechnął się i wstał - Na mnie czas - ukłonił się Amelii - do zobaczenia.


***


Ktoś mocno potrząsnął Amelią. Nie chciała wstać, było jej tak dobrze, znowu wtuliła się w poduszkę, którą dostała od Kacpra na siedemnaste urodziny. Znowu szarpnięcie. I znowu. Wreszcie otworzyła oczy.
Leżała niedaleko kamienia, na którym zwykle siedziała. Słońce było już dość wysoko. "Pewnie jest po jedenastej" pomyślała. Powoli wstała i usiadła. Tajemniczy budzik to Hania, jej siostra.
- No nareszcie, dobudzić się ciebie nie mogłam!
- Co się... czemu tu leżę?
- Pewnie jak zwykle wyszłaś tu na noc, tym razem chyba za długo. Mama zaczęła się niepokoić, ale ja wiedziałam, że tu będziesz. Chodziłaś tu przecież z Kacp.. - Hania urwała, bo wiedziała, że te imię wciąż boli. Jednak Amelia wstała, podniosła też Hankę i powiedziała:
- Spokojnie, dzisiejsza noc była dla mnie ważna. Czas wrócić do świata żywych. Muszę umówić się z Kaliną na wyjście do kina.

Siostry skierowały się do domu żwawym krokiem. Amelia wciąż zastanawiała się, czy Caspar to był tylko sen czy jednak naprawdę odwiedził ją gość z Księżyca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peepsyble
Młody Pisarz



Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Badwardnia? ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:57, 18 Maj 2009 Temat postu:

Cytat:
Delikatnie je otworzyła i zeskoczyła na krzaki pod parapetem.

I zeskoczyła w krzaki.

Cytat:
Po chwili tajemniczy ktoś przestał lecieć, ale wylądował na brzegu jeziora.

... przestał lecieć i wylądował...

Ładnie. Jak na pierwszy raz, to jest świetnie. Ciekawie, brak błędów jakichkolwiek oprócz tych drobnych, które wytknęłam. Spodobało mi się ;]
Interesująco, ładnych stylem napisane... no i gratuluję pomysłu. ; >
Życze weny i liczę na więcej.
P.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rudzielec
Młody Pisarz



Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z różowego flakonika
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:46, 18 Cze 2009 Temat postu:

Wstępy są zmorą. Nie rób tego, to ani przydatne, ani ładne. Jeżeli nie masz czegoś ważnego do przekazania, po prostu pozostaw bez komentarza. Gdyby to było jakiekolwiek wprowadzenie do fabuły, cokolwiek, można to wybaczyć, ale pochwalenie się syndromem Stefy, jeszcze nikogo do niczego dobrego nie zaprowadziło.

Cytat:
Delikatnie je otworzyła i zeskoczyła na krzaki pod parapetem. Kurczę! Trafiła na jakiś kamień, a jej klapki nie należały do tych z najtwardszą podeszwą.


Chwila… Skoczyła w krzaki, a wylądowała na kamieniu? Określ, co to było dokładnie. Dalej coś wspominasz o porzeczkach, ale jakby skoczyła w porzeczki (co to wcale takie niskie nie są, wiem, babcia ma) >[link widoczny dla zalogowanych]< to nie dość, że byłaby cała upaćkana w owocach, to jeszcze tak łatwo by z niego nie zeszła (kiedyś skoczyłam z drzewa w porzeczki, bolało). Logika taka mocno zachwiana.

Cytat:
- Cześć - usłyszała głos swojej siostry Hani - musicie szybko wracać, wydarzyło się coś strasznego.


To wtrącenie nie dotyczy bezpośrednio wypowiedzi, więc:
- Cześć – Usłyszała głos swojej siostry Hani – musicie (…)
Albo
- Cześć. – Usłyszała głos swojej siostry Hani. – Musicie (…)
Z czego ja preferowałabym drugą opcję, bo „cześć” może być autonomiczne i nie ma potrzeby upychania go z kolejnym zdaniem.

Cytat:
Na pogrzebie było całe liceum i ludzie z okolicznych wsi. Kacper był lubiany przez wszystkich okolicznych staruszków - pomagał im robić zakupy, kosić trawniki oraz ochotniczo pracował w pobliskim domu spokojnej starości. Nikt nie mógł uwierzyć, że to właśnie na jego pogrzebie będą wkrótce płakać. Najbardziej zrozpaczona była Amelia - dopiero co się zeszli, a on tak tragicznie odszedł.


Nie plątaj się z byciami, bo to nie ładne i tak do bólu szkolne.
Poza tym ci okoliczni staruszkowie w ogóle pasują jak pięść do oka. Okoliczny odnosi się do miejsca, a nie do osoby. Staruszkowie mogą być tutejsi, tudzież tamtejsi, ale nie okoliczni.

Cytat:
Ich walka "o siebie" trwała bardzo długo.


To jest tragicznie nie po polsku. A ten cudzysłów tylko wszystko psuje, bo pokazuje, że nawet nie szukałaś innego sposobu na powiedzenie tego. Musiałam się zastanawiać kilka minut, żeby zrozumieć, o co chodzi.

Cytat:
Ich rozmowy ograniczały się do krótkiego cześć i co słychać?/jak tam?.


(Skreślić niewłaściwe.) ??? To opowiadanie, nie quiz w Bravo.

Pomijając powtórzenie w dwóch pierwszych zdaniach drugiej części, czy mogłabyś mi wytłumaczyć, co dzieje się tam z czasem? Mieszasz teraźniejszy z przeszłym. Pamiętaj, że czas narracji nie odpowiada rzeczywistemu, ale skoro już musisz od początku być buntowniczką, to skup się na teraźniejszym i nie poruszaj się tak między nimi, bo się potkniesz. Tak dla jasności – naucz się chodzić, zanim nauczysz się biegać.

Cytat:
Łza popłynęła z jej oka i kapnęła na jej prawą dłoń. Tam, gdzie powinna kiedyś znaleźć się obrączka.


Nie ucz się takiego kiczu od początku, bo źle na tym wyjdziesz.

Cytat:
Po chwili tajemniczy ktoś przestał lecieć, ale wylądował na brzegu jeziora.


Trochę ten spójnik tu nie pasuje, nie sądzisz?

Cytat:
Nie widziała zbyt dobrze jego oczu, jednak podejrzewała że są koloru orzecha włoskiego.


Nowy Nostradamus? O.o

Cytat:
Dziewczyna próbowała określić wiek jegomościa - na próżno, bowiem jego piękno wskazywałoby na jej równolatka, jednak dostojność jego rysów ukazywała mężczyznę trzydziestopięcioletniego.


A tutaj to dopiero zaszalałaś. Chciałaś, żeby Ci wyszło pięknie i literacko, a ja się zastanawiam, w jakim języku piszesz. Że już nie wspomnę zaprzeczenia. To trzydziestopięciolatek nie może być przystojny? O.o

Cytat:
Gdy tak studiowała jego twarz, nieznajomy zdjął płaszcz, pod którym miał ciemną marynarkę, sięgającą mu do kostek.


Marynarka do kostek? O.o Czyli drugi płaszcz…

Cytat:
Podszedł do wciąż niepewnie wyglądającej dziewczyny i objął jej policzek.


Osz, zdolny… Objął jej policzek. Pod pachę sobie wsadził?

Cytat:
Jego ręce okazały się być dosyć ciepłe, mimo iż noc była jedną z zimniejszych, a jego płaszcz wydawał się być cienki.


Cały czas staram się bardzo nie krzyczeć o zaimki i bycia, ale w tym zdaniu to już istna masakra piłą mechaniczną.

Cytat:
Amelia wciąż zastanawiała się, skąd on się wziął i jakim sposobem przeleciał po prostu nad jeziorem, tu, do niej!


Rozumiem, że ten wykrzyknik to dla podkreślenia, że zdarzyło jej się pomyśleć, bo normalnie to nie łaska? Innego wytłumaczenia nie widzę.

Cytat:
nieznajomy usiadł obok niej, mówiąc ciepłym i lekko mruczącym głosem


Mruczący głos? Ooo… No to coś nowego, bo tego to jeszcze nie było. A miauczeć też potrafi?

Cytat:
Możesz mi nie wierzyć, ale z Księżyca wszystko świetnie widzę. - tu mrugnął do niej i spojrzał w stronę białej tarczy - Czasem mam chęć do was zajrzeć. Wy, Ludzie, jesteście wspaniałymi stworzeniami, jednak ciężko jest wam się pogodzić z biegiem losu.


„Tu” wielką literą (chociaż nie wiem, na choinkę Ci tam ono, „mrugnął” wystarczyłoby) i kropka po „tarczy”. A zaimki w opowiadaniach piszemy małą literą, więc „wy” poprosiłabym o zmianę. Ludzi też nie jestem sobie w stanie przetłumaczyć jakoś racjonalnie, toż to gatunek tylko.

Cytat:
Amelia zastanawiała się przez chwilę nad jego słowami. Po minucie spytała:


Czas reakcji – jedna minuta. I pustka, czarna dziura, żadnym przemyśleń. Bystra, nie ma bata.

Cytat:
- Myślę, że takie jest moje zadanie. I chyba dobrze je wykonałem, prawda? - Uśmiechnął się i wstał - Na mnie czas - ukłonił się Amelii - do zobaczenia.


Kropka po „wstał” i „Amelii”. „Ukłonił” i „do” wielką literą.

Skąd wzięła się poduszka nad jeziorem? Wcześniej nic o niej nie wspominałaś…

Całość jest po prostu nudna. Najlepsza z tego wszystkiego jest pierwsza część, która jeszcze jako tako stara się bronić. Nie było tam jakiejś strasznej stylistycznej masakry (która później niestety się już pojawiła) i nawet chciałam Cię pochwalić, że debiut nienajgorszy, ale – jak już pisałam – później wszystko prysło.
Nie będę się jakoś szczególnie rozwodzić, bo widać wyżej, to co najważniejsze. Miłość nie jest dobrym tematem na pierwszy tekst, bo najczęściej wychodzi z tego kicz jakich mnóstwo. Wybieraj sobie prostsze tematy, a z czasem przyjdzie lekkość. Musisz sobie wszystko dobrze przemyśleć, zanim zaczniesz pisać, bo momentami poważnie się gubisz między własnymi słowami. I najważniejsze – logika, logika, logika, bo z tym krucho.
Widziałam już gorsze debiuty (w tym mój), więc się nie załamuj tylko pisz, pisz.

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudzielec dnia Pią 17:48, 19 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.tworzymy.fora.pl Strona Główna -> Proza / Miniaturki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net Bearshare
Regulamin