Forum www.tworzymy.fora.pl Strona Główna
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy :: Galerie  :: Profil :: Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości :: Zaloguj  :: Rejestracja


Grzebiąc patykiem w kałuży

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.tworzymy.fora.pl Strona Główna -> Fandom: Harry Potter / Miniaturki
Autor Wiadomość
wiora
Moderator



Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z lasó.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:50, 18 Maj 2009 Temat postu: Grzebiąc patykiem w kałuży

Cuda, wianki i inne potfory skłoniły mnie do napisania tegoż czegoś.
Precyzując - pojedynek.

Wymagania:
Forma: opowiadanie
Tytuł: Grzebiąc patykiem w kałuży
Temat: Hermiona odkrywa swoje korzenie
Długość: min. 2 strony TNR11
Elementy obowiązkowe: wyspa, charłak, wewnętrzna walka Hermiony, drzewo genealogiczne ze strychu, podziemny tunel, stare zamczysko
Elementy zabronione: Weasleyowie, Hogsmeade, Potter, Hogwart


Nic specjalnego, a ja zepsułam to definitywnie.
Przecinki przeleciałam już 4 razy [lub więcej, z naciskiem na 'więcej'], pod kątem literówkowo - stylistyczno-gramatyczno - innym również. Niech się dzieje co chce, lepiej nie potrafiłam. Wbrew pozorom starałam się postarać [bo inaczej bym zawisła - przeciwniczka by mnie powiesiła za coś, czego nie mam. : (]
Czas pracy - krótki.

Powodzenia, miłego czytania, krzyżyk na drogę + to czego potrzebujesz, czytelniku!

I widać na pierwszy rzut oka moje skrzywienie spowodowane zafascynowaniem baśniami Andersena. :}
__________
Nastał ranek, więc dzisiaj, tak jak każdego innego dnia, Hermiona Granger, ziewając, zwlokła się z łóżka. Jak zwykle miała mnóstwo wolnego czasu, ponieważ już dawno temu zrezygnowała z prowadzenia terminarza, kucia wszystkich przypadkiem wpadających jej w ręce książek na pamięć oraz udzielania korepetycji wszystkim dookoła, bez względu na ich wolę.

Oddanie się prozaicznym, codziennym czynnościom zajęło jej niewiele czasu. Ubrana, umyta i najedzona położyła się na kanapie, szukając sobie kreatywnego zajęcia. Ponieważ nie wymyśliła nic, co uznałaby za świetny pomysł, postanowiła kontynuować zwiedzanie starego zamczyska, które zamieszkiwała od niedawna. Ów budynek należał do ciotki Hermiony, która mimo tego, że nigdy wcześniej się nie widziały, poprosiła ją o zaopiekowanie się domem podczas jej nieobecności. Ta zaś zgodziła się bez wahania - i tak nie miała nic lepszego do roboty.

Wyprostowana dziewczyna, upięła swe długie, brązowe włosy w kok, by jej nie przeszkadzały i pełnym gracji krokiem wyszła ze swej sypialni na korytarz. W połowie schodów przypomniała jej się bardzo ważna rzecz - zapomniała o czerwonej wełnie, w którą zaopatrzyła ją ciotka pierwszego dnia znajomości. Ponieważ zamek był ogromny, zgubienie się w nim nie wymagało wiele trudu. Niczym Ariadna, początek wełny zatrzasnęła drzwiami sypialni i delikatnie rozwijając ją, podążyła długim korytarzem. Denerwowała ją ta niedogodność, aczkolwiek wiedziała, że bez tego nie trafi z powrotem.

Gdy znalazła się na poddaszu, ujrzała przed sobą sześć par drzwi. Pierwsze były niewielkie i pomalowane czarną farbą, do drugich, nieco mniejszych, przybity został gwóźdź, z którego zwisał, delikatnie kołysząc się, impresjonistyczny obraz. Trzecie były najmniejsze i znajdowały się, jak na jej gust, zbyt blisko czwartych - dużych i bogato rzeźbionych. Piąte wyglądały na szczerozłote, a szóste, zwyczajne, nie posiadały klamki. Przyglądała się im z zainteresowaniem, ponieważ na każdej kondygnacji drzwi stały w regularnych odstępach, a około trzydzieści par znajdowało się na każdej z nich. Pięter było pięć (nie licząc parteru i poddasza), a drzwi wyglądały tak samo - dębowe, brązowe, proste z niewielką, owalną szybką, pod którą wyryta była ozdobna płaskorzeźba w kształcie dziwnego znaczku na tle dziewięcioramiennej gwiazdy.

Zaintrygowana dziewczyna otworzyła pierwsze, czarne drzwi. Gdy weszła do środka, zatrzasnęły się z hukiem, a na ścianach pomieszczenia w którym się znalazła, zapłonęły pochodnie. Ujrzała olbrzymią salę balową, bez okien i bez mebli, z granitową, gładką podłogą. Nieprzyjemna, ogromna, pusta i lodowata.
Przytłoczyła ją wszechogarniająca pustka, a magiczne właściwości pomieszczenia przypomniały jej najgorsze przeżycia. Odczuwała na nowo wszystkie żale i rozczarowania... Zamknęła oczy i położyła się na lodowatej podłodze szlochając i nie mogąc złapać powietrza. Nie miała siły, żeby wstać, więc załamana, leżała tam długo, z minuty na minutę czując się coraz gorzej. Opamiętała się dopiero, gdy zdała sobie sprawę z tego, że już nigdy może nie wydostać się stamtąd. Chwiejnym krokiem ruszyła ku drzwiom, które, na jej szczęście, otworzyły się bez trudu.

Po godzinie łkania w czerwony dywan, którym wyścielona była drewniana podłoga korytarza, udało jej się uspokoić. Nie miała ochoty na powtórzenie tego przygnębiającego wydarzenia, jednak ciekawość zwyciężyła ze strachem. Drżącą dłonią, chwyciła za klamkę drzwi z obrazem i otworzyła je. Gdy weszła do środka zatrzasnęły się z hukiem. Dookoła niej rozpostarła się zielona, błyszcząca trawa - znalazła się na łące pełnej kwiatów. Widok zapierał dech w piersiach, a zadowolona dziewczyna biegała tam i z powrotem, turlała się w trawie i cieszyła się z piękna natury jaka ją otaczała. Nawet powietrze było zachwycająco rześkie, więc nawet zwyczajne oddychanie sprawiało radość. Gdy położyła się na plecach zobaczyła tam, gdzie powinien być sufit, ogromne, bezchmurne niebo, na którym gościła tęcza. Właśnie tak wyglądała każda, wyśniona, magiczna kraina - ta z jej wyobrażeń. Mimo wszechogarniającej ją ekscytacji, obiecując sobie, że tu powróci, ruszyła w kierunku drzwi prowadzących na korytarz.

Tym razem nie odetchnęła z ulgą - nie spodobał jej się widok korytarza i ciągle rozważała powrót na cudowną łąkę.
Ciekawość zwyciężyła po raz kolejny. Chwyciła, tym razem pewnie, trzecią klamkę - tę od najmniejszych drzwi. Kucnęła by móc wczołgać się do środka, a gdy to zrobiła, zamknęła je cicho. Hermiona bardzo zdziwiła się, ponieważ zobaczyła najzwyklejszy w świecie strych. Mnóstwo pajęczyn, starych i zniszczonych gratów, paczek, gazet i kufrów. Nic specjalnego. Mimo tego, że tym razem nie zaskoczyły ją żadne magiczne właściwości pomieszczenia, pozostała tu na dłużej. Uwielbiała stare, tajemnicze miejsca, więc bez namysłu zanurkowała w starej szafie.

Przeglądała czasopisma z przed wieku, przymierzała zakurzone kapelusze, wertowała wytarte księgi. Hermiona była w swoim żywiole, więc nie zwracała uwagi na to, ile czasu minęło. Zafrapowana, pożerała oczami ogromne regały wypełnione po brzegi książkami, kiedy nagle ujrzała coś, co ją rozkojarzyło. Za starą, drewnianą komodą zobaczyła zaszklone, w drewnianej ramie drzewo genealogiczne. Zostawiła bez namysłu to, co aktualnie oglądała i ruszyła dziarskim krokiem ku niemu. W końcu ten dom, należał do ciotki... być może i ona została zawarta w tymże drzewie.

Po chwili wpatrywania się w skomplikowany układ i zawiłe gałęzie, przeżyła szok. Oczywiście znajdowała się tam... jednak według tego drzewa jej ojcem nie był pan Granger, a niejaki Bernard Roberts, który na domiar złego był charłakiem. Cóż, nie tego się spodziewała. Poza tym, przez całe życie myślała, że w jej żyłach nie płynie krew żadnego czarodzieja, a swą magiczną moc uważała za dziwne zrządzenie losu. Rozpłakała się. Każdy na jej miejscu by tak postąpił - pomyślała. Wybiegła ze strychu czym prędzej i nie zwijając nitki, powróciła do swej sypialni. Miała dość radosnych odkryć i bliżej niezidentyfikowanych, nienormalnych drzwi prowadzących do jeszcze dziwniejszych miejsc. Zamknęła oczy, z nadzieją że szybko zaśnie.

Przez trzy dni starała się wyrzucić z pamięci swoje odkrycie ze strychu, bezskutecznie. Próbowała nie wychodzić z pokoju, by nic nie prowokowało jej do zawędrowania w stronę felernych, zastanawiających drzwi, bezskutecznie. Ciekawość pokonała jej wolę - nigdy nie była dostatecznie wytrwała. Ruszyła biegiem na poddasze.

Postanowiła nie wracać do wypróbowanych przez nią komnat, chociaż perspektywa wyspania się na pachnącej łące była bardzo kusząca. Chwyciła niepewnie klamkę od czwartych drzwi - tych największych i bogato rzeźbionych. Weszła do olbrzymiego pomieszczenia, w którym znajdował się jeden mebel - drewniany stołek. Niby nic specjalnego, jednak zaskoczyło ją. Któż spodziewałby się stołka? Zawiedziona dziewczyna postanowiła wyjść stamtąd i obejrzeć kolejne pomieszczenie. Ku jej przerażeniu, drzwi były zatrzaśnięte i nie dało się ich otworzyć. Starała się nie wpaść w panikę, jednak po kilkukrotnych próbach wydostania się z komnaty, nie wytrzymała. Rozpłakała się na dobre i zwinęła w kulkę. Przeżywała kolejny koszmar za jednymi z wrót do piekła. Sądziła, że powinna być przygotowana na kolejne rozczarowanie - w końcu właśnie to odkrywała w każdej sali - w pierwszej smutek, w drugiej ogromną pokusę, w trzeciej doznała szoku i teraz w czwartej - wszechogarniające przerażenie. Dopiero po kilku godzinach poczuła się na tyle silna, by móc kontynuować próby wydostania się. Dopiero teraz zorientowała się, że ów stołek nie jest pozostawiony na środku bez celu. Poczuła się bezgranicznie głupio. Wlazła na stołek i chwyciła zwisający nad nim klucz. Podeszła do drzwi, otworzyła je szybko i wyszła na korytarz.

Poprawiła się w swoim podsumowaniu - celem czwartej komnaty nie było napawanie przerażeniem, a uświadomienie, że należy myśleć. Stwierdziła, że po doświadczeniach, które zdobyła w ciągu kilku ostatnich dni, nie może jej spotkać nic gorszego. Przekroczyła złote wrota i ujrzała strome schody prowadzące w dół. Po prostu nimi poszła, licząc stopnie - pierwszy, drugi... osiemdziesiąty, osiemdziesiąty pierwszy... trzysta sześćdziesiąty dziewiąty... po tysiąc dwieście dziewięćdziesiątym ósmym stwierdziła, że znajduje się w podziemnym tunelu. Podążała nim przez kilkadziesiąt metrów i potknęła się o stopień. Schody biegnące wzwyż, były bardzo kręte i strome, na szczęście było ich tylko sto. Gdy skończyły się, otworzyła drewnianą klapę znajdującą się nad jej głową, wyszła przez nią i stwierdziła, że znalazła się na brzegu jeziora, przy którym zacumowana była zachęcająco wyglądająca łódka. Hermiona nie była pewna swoich poczynań... nie wiedziała jak postąpić. Rozsądek podpowiadał jej powrót do zamku, a chęć zaznania przygód podpowiadała wypłynąć na jezioro drewnianą łódką. Była rozdarta...
Usiadła na piasku i wpatrywała się w dal. Niewyraźny zarys znajdującej się na środku jeziora wyspy przekonał ją definitywnie. Wskoczyła więc do łodzi.

Na wyspie nie zastała nic, czego się spodziewała. Drzewa, krzaki, trawa, piasek... i nic więcej.
Nie miała pojęcia na co liczyła, jednak czegoś się spodziewała. Postanowiła powrócić do zamku, gdy w ostatniej chwili zobaczyła coś, co przykuło jej uwagę. Kiedy wpatrzyła się intensywnie w las, zobaczyła zarys drewnianej chatki. Nie było w niej nikogo i widać było, że od dawna nikt tam nie mieszkał. Ujrzała na stole list zaadresowany do siebie i otworzyła go bez wahania.
Posiadłość Robertsów, Wyspa, 16 lipca 2000 r.

Kochana Hermiono!


Podejrzewam, że jesteś zdezorientowana, wściekła, zawiedziona - masz do tego prawo. Przepraszam za wszystko, jednak uważam, że powinienem się również wytłumaczyć. Już 10 lat temu poprosiłem Suzanne - moją siostrę, a Twoją ciotkę o to, by zaprosiła Cię kiedyś do naszego rodzinnego zamczyska, byś mogła poznać prawdę. Z tego co słyszałem zamiłowanie do książek otrzymałaś w genach... kochasz również naukę... jesteś taka dociekliwa... jak ja.
Czuję się bardzo niezręcznie i w zasadzie nie wiem co pisać... tak ogromnie mi głupio. Zacznę więc od początku - wiele lat temu miałem okazję poznać Twoją matkę, mieliśmy wziąć ślub, narodziłaś się Ty... a ja zniknąłem, naprawdę tego nie chciałem...



Dość! - krzyknęła zapłakana dziewczyna.

Chwilę potem wydobyła z kieszeni różdżkę, mruknęła Incendio, a list zapłonął. Wybiegła z domu, popłynęła łódką, przemierzyła tunel, długie schody i wyszła przez drzwi na korytarz. Nie interesowały już ją żadne drzwi, nie interesowało ją już nic. Spakowała się i wyjechała, a z ciotką już nigdy się nie skontaktowała.
***

Od tego zdarzenia minęło piętnaście lat, a Hermiona do dziś żałowała swojej decyzji. Prawda nigdy nie zostanie odkryta... za każdym razem gdy o tym myślała przypominały jej się słowa ojca 'jesteś taka dociekliwa... jak ja...' Starała się wyrzucić te wspomnienia z pamięci.
Nie potrafiła.

_______________

pees. list ma taką dziwną formę, ponieważ nie ma tu możliwości wyrównania do prawej. [chyba, że jest, a ja oślepłam, co jest prawdopodobne.]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wiora dnia Pon 19:53, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atrammarta
Nowy



Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam gdzie pieprz rośnie ;p
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:27, 24 Maj 2009 Temat postu:

W tym FF bardzo podobał mi się motyw drzwi, symbolizujących pokusy. Nie musiałaś tego nawet wyjaśniać - każdy, kto to przeczytał interpretowałby to na swój sposób.
Nie podobał mi się początek. Nie lubię w FF "ubrała się, umyła, zrobiła toitamto, a normalnie robiła siamtoiowamto". Nie, nie, nie!
Potem ta nić - od razu skojarzyła mi się z Jasiem i Małgosią xD
Przecież Hermiona była czarownicą, i to zdolną, więc nie wierzę, że nie było innego sposobu "zaznaczenia" sobie drogi.
Drzwiom nie mam nic do zarzucenia ;p
Cóż, motyw ojca nie pasował mi tu za bardzo, ale rzeczywiście charłak nie był najprostszy do "włożenia w akcję".
Jest tam taki moment z chatą. Hermiona oceniała, że od dawna nikt tam nie mieszkał i nagle zobaczyła list? ;p

Średnio mi się podobał, ale nie był zły. Szczególnie jeśli chodzi o pojedynek - mi tam nigdy nie idą ;p

Pozdrawiam i życzę Wena ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.tworzymy.fora.pl Strona Główna -> Fandom: Harry Potter / Miniaturki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net Bearshare
Regulamin